Masz samochód? Jeździsz nim czasami na przeglądy techniczne wtedy, gdy nic nie stuka, nic nie cieknie i wszystko wydaje się być w porządku? Jedziesz do warsztatu, żeby się upewnić, że wszystko jest OK, bo przecież nikt nie lubi stanąć w środku lasu i dzwonić po pomoc drogową. A spróbujmy porozmawiać o Tobie. Ile kilometrów rocznie przebiegasz? W jakich butach? Po jakiej nawierzchni? Rozciągasz się? Masz pewność, że na półmaratonie lub maratonie mięśnie lub stawy nie odmówią Ci posłuszeństwa?
Tryb życia, który wiedziemy to gotowa recepta na problemy. Najpierw spędzamy osiem godzin w biurze (co najmniej!), w pozycji, której nasz organizm szczerze nie znosi, towarzyszy nam stres i nie zawsze zdrowa dieta, a około godziny 18:00 – 19:00 nasze oczekiwania względem własnego ciała nagle rosną. W końcu chcemy przesuwać kolejne granice i bić rekord za rekordem! Wyskakujemy z biurowych uniformów, ubieramy dresy i pędzimy na trening. Niezależnie od tego, czy zajęcia odbywają się na zewnątrz, czy w klubie ich cel zwykle jest jeden – dać sobie porządnie w kość i zmierzyć się ze swoimi słabościami. Brzmi znajomo? Ale zaraz zaraz! Czy my jesteśmy do tego przygotowani? No dobra, strój jest, buty są – porządnie amortyzowane – na pewno dadzą radę na twardych ścieżkach. Ale czy Ty dasz radę? Czy Twoje mięśnie i stawy są na to gotowe?
Wiecie co się dzieje z mięśniami na treningu? Ulegają dynamicznym napięciom, im bardziej intensywny treningi, tym napięcie mięśni większe. Przyjechałeś na trening za późno i zabrakło czasu na rozgrzewkę? Nie szkodzi – myślisz sobie, przecież podczas pierwszych minut treningu doskonale się rozgrzeję! Jesteś tego absolutnie pewien? Masz pewność, że dogrzejesz każdą grupę mięśni? Że przy jakimś energicznym wymachu nie poczujesz ostrego bólu? Ale szczęśliwie dotrwałeś do końca treningu, ba! nawet spędziłeś na nim trochę za dużo czasu i już musisz pędzić do domu.
A rozciąganie? Wiesz jakie to ważne? To jak mycie zębów, możesz ich nie myć jakiś czas, ale dzięki temu rosną Twoje szanse na awaryjną wizytę u dentysty, prawda? Podobnie jest z uprawianiem sportu i rozciąganiem – to po prostu konieczność. Jeszcze inny temat, to czy rozciąganie wykonujesz prawidłowo – podobnie jak przy innych ćwiczeniach, tak przy rozciąganiu przydaje się oko kogoś doświadczonego, kto powie, jakich błędów uniknąć. Jak już inwestujemy czas i siły, to róbmy to dobrze!
Czy należy rozciągać się tylko po treningu? Niekoniecznie – jeśli masz wolny dzień bez treningu (to ważna jednostka treningowa!) też możesz poświęcić trochę czasu na stretching – Twoje ciało będzie Ci za to wdzięczne.
Oczywiście znam ludzi, którzy twierdzą, że wcale nie muszą się rozciągać, że to zwykła strata czasu. Są w wielkim błędzie. Zapominają o tym, że każdy każdy trening zostawia w naszym ciele mikroślad, a mówiąc precyzyjniej mikrouraz. Nie jest to powód do paniki, to normalne zjawisko, chociaż dla tych, którzy ignorują rozciąganie może zaowocować dolegliwościami bólowymi. I wtedy mamy kontuzję tzw. „z niczego”, biegacz nie potrafi wytłumaczyć co się stało np. z jego nogą. Prawie nie biegał, a tu masz! Kontuzja!
Wiecie, że można było temu zapobiec? Jak? Ano odwiedzając mój gabinet wtedy, gdy nie boli. Podczas masażu jestem w stanie wyczuć zgrubienia lub miejsca, które podczas ucisku dają objawy bólowe. Wystarczy, że w porę rozmasuję lub rozbiję takie miejsce i po problemie. Dlatego warto wybrać się na „przegląd” raz na jakiś czas – nawet gdy nic nas nie boli.